środa, 3 grudnia 2014

Surrealistyczne wzory

Kawałek prozy na dziś.
Czym jest dla mnie proza i jak to się ma do poezji? Czy wolę pisać wiersze, czy rozmyślania? Nie da się odpowiedzieć na te pytania. Wiersz jest dla mnie czymś specyficznym, wywołuje we mnie burzę emocji. Proza wycisza. Daje możliwość zatopienia się w pewnych sytuacjach, rozpisania się na różne tematy i to w równie poetycki sposób. Moja proza jest dla mnie też w pewnym sensie poezją, mimo, że przecież to dwie różne rzeczy. U mnie łączą się one i przeplatają. Te kilka wypisanych tu zdań to dzisiejsze rozmyślanie. Jeśli czytasz, jeśli Ci się podoba, skomentuj, zostaw uwagę, przemyślenie. Dziękuję, za obecność tu, na moim blogu, dziękuję za te 2026 wyświetleń i za każdy komentarz. Dzięki wam, czytającym, chce się dalej tworzyć. :)


W jej oczach układały się surrealistyczne wzory. Nagości jej duszy nie przykryło ani jedno kłamstwo. Przyspieszony oddech zabiłem chłodem moich ust... Pochłonęła mnie, ukochana, o dziewiczych dłoniach i krystalicznym spojrzeniu. Milczała, lecz słyszałem krzyk jej wnętrza. Leżała jakby pusta, ale widziałem całą jej pełnię. Martwa, a jednak żyje w moim sercu...

czwartek, 13 listopada 2014

W podróży donikąd

Dzisiaj zapraszam do wiersza. Trzeci rozdział w opracowaniu, pewno pojawi się niebawem. 

W podróży donikąd. 
Życie zaprowadziło ją w ten martwy punkt. 
W podróży do wnętrza ziemi, 
płonącej żywym ogniem. 
Mówili o niej wszystko. 
Znali jej winę.
Zmieszali ją z błotem
Zmierzyli ją wzrokiem
Kolejny cios. 
Zadał, a może oni zadali.
Uczynili z niej obłąkaną
a ona była tylko zagubiona. 
W podróży donikąd, zbłądziła.
Tragiczny krzyk wydobył się z jej ust. 
Jej włosy jasne lecz zakrwawione.
Lęk, jęk, ból, żal. 
Ukryty tak głęboko, że nie może już zaufać. 
Zabrała się z drogi, już nie leży. 
Dlaczego siedzisz czysta i samotna? 
Dokąd idziesz?  

Życie zaprowadziło Cię do śmierci. 

czwartek, 30 października 2014

Dokąd zmierzam?

Rozdział drugi
 
Koło pięciu godzin siedziałem jeszcze w oczekiwaniu na pociąg do Poznania. Dlaczego chciałem się tam wybrać? Pragnąłem szukać. Szukać szczęścia, a może po prostu szukać swojego miejsca na ziemi... Rodzinny Gdańsk wydał mi się w pewnym momencie mojego życia zupełnym bez sensem. Port otoczony tłumem turystów, zapach ryb, lasy i jakże malownicze uliczki stały się już dla mnie codziennością... Nie potrzebowałem tego wszystkiego...Gdybym jeszcze miał dzieci – myślałem, może i nadmorski klimat byłby czymś cudownym. Jednakże samotny czterdziestoletni mężczyzna w środku zimy w Gdańsku? Nie wydawało mi się to rozsądne. Stokroć bardziej przyciągał mnie urok Poznania czy Wrocławia. Postanowiłem wybrać bliższe z tych miast. Kolejnym powodem był zwyczajny natłok wspomnień... Każde miejsce, zakątek, każdy róg ulicy czy skrawek plaży, miały tu swoją historię. Te wszystkie myśli, uczucia i wspomnienia nie pozwalały mi wytrzymać tam ani chwili dłużej. W Poznaniu wszystko było świeże, nowe... Jakby nienaruszone i czyste. Nie było zbędnych myśli ani pojawiających się z nagła lęków. Tamto miejsce uznawałem za bezpieczne.

Szczerze mówiąc nie chciałem uciekać od siebie samego... Ale moje skrajne pragnienia wręcz siłą wdzierały się do mojego umysłu, były już tak blisko mnie, że po prostu nie miałem wyboru. Nie wiedziałem w tamtym momencie czy w Poznaniu osiągnę długo wyczekiwany stan ''szczęścia'', czymkolwiek ono było, lecz coś podpowiadało mi, że moje życie może ulec zmianie.

Byłem kiedyś nauczony, że Bóg jest szczęściem. On miał dawać ukojenie w bólu, On miał liczyć każdą łzę... On miał podnosić mnie, podczas gdy tak często upadałem, gdy traciłem nadzieję na lepsze jutro, miał ją przywracać. O Bogu opowiadała mi kiedyś matka, a później stara ciotka. Po śmierci mamy ona sporadycznie odwiedzała nas. Starała się pocieszać nas w bólu, mówiła pięknie o przyszłym życiu w niebie oraz przebaczeniu grzechów... Kiedyś wierzyłem, że to prawda. Ba, nawet czasem się modliłem. Szybko jednak piękne pragnienia poszły w niepamięć. Jako dorastający mężczyzna zacząłem coraz częściej zadawać sobie pytania: Dlaczego Bóg, wspaniały, wszechmocny, dobry, nie przyszedł mi z pomocą w najtrudniejszych chwilach mojego życia? Czemu tyle cierpienia pozwolił wlać w moje wrażliwe i jakże rozgoryczone serce? Nie potrafiłem tego zrozumieć.

Wsiadając do pociągu czułem swego rodzaju nieokreślony stan zapomnienia. Wiedziałem, że ''to co dawne minęło a oto wszystko staje się nowe...'' Tak zwykła mawiać moja ciotka podczas opowiadań o Jezusie. Ten wers spodobał mi się i utkwił w pamięci. Nie czytałem biblii od lat, jednakże owy fragment idealnie opisywał moje uczucia. Gdzieś w tym całym zagmatwaniu przyszła chwila ulgi... Starałem się zostawić za sobą Gdańsk i wszystko co się z nim wiązało. Postanowiłem raz na zawsze zapomnieć o tym ''co dawne''. W myślach przewijały się setki pytań dotyczących ''nowego życia'' jakie chciałem zacząć. Nie miałem pojęcia co się w tym ''nowym życiu'' przytrafi, ale wiedziałem, że będzie to coś niezwykłego.

W pociągu było ciasno. Do środka wagonu wciąż wdzierali się nowi pasażerowie. Byli różni... Przepychali się między sobą nieraz warcząc na siebie jak rozzłoszczone zwierzęta. Mimo ogólnego zamieszania udało mi się znaleźć miejsce siedzące. Rozłożyłem na kolanach cały swój dobytek, który składał się z dwóch głębokich misek, kilku par gumowych rękawic, czystej bielizny oraz koszuli flanelowej. To wszystko zapakowane miałem szczelnie w plastikowy worek, dla ochrony przed śniegiem. Spoglądałem tu i ówdzie na pasażerów. Byli dość zmarznięci. Jeden pan pocierał niemrawo ręce bezskutecznie próbując je rozgrzać. Młody chłopak intensywnie przytulał swoją ukochaną, lecz i to nie dawało zbyt wiele ciepła. Zima była naprawdę mroźna. Siedząc tam, na niezbyt wygodnym siedzeniu w pociągu osobowym, zastanawiałem się nad historią życia tych ludzi... Czy mają rodziny, dzieci, co robią, gdzie pracują. W końcu każdy z nich miał swoją wyjątkową historię. Szczerze mówiąc wprawiał mnie w zakłopotanie fakt, iż nigdy nie poznam tych historii. Być może ktoś, koło kogo siedzę wczoraj jeszcze przeżywał największą tragedię swojego życia? Być może pięknie uczesana i umalowana pani w biurowym stroju przepłakała całą noc po niekończącej się kłótni z mężem? Skąd mogłem mieć pewność, że ta smutna dziewczyna w brązowej kurtce nie została tydzień temu zgwałcona? Po chwili rozmyślań rzuciła mi się w oczy pewna młoda kobieta. Miała, nie wiem, może dziewiętnaście lat? W gruncie rzeczy było to jeszcze dziecko, ale jej uroda i ogólnie ponadprzeciętna aparycja tak mnie zaintrygowała, że po prostu nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Był to istny kwiat pustyni. Pośród tłumu tych szarych, zwykłych ludzi, była delikatnym kolorem tęczy. Nie wiem do czego mógłbym ją porównać... Jej usta były tak delikatne, a zarazem płomienno-czerwone. Wyglądały jak płatki róż - aksamitne, lecz krwiste. Oczy miała duże, otoczone tysiącem czarnych i długich rzęs. Nie potrafiłem jednak określić koloru. Patrzyła w dal... Tak jakby rozmyślała o czymś bardzo ważnym. Wypełniał ją taki blask, jakiego nigdy jeszcze nie widziałem. Cała jej twarz skąpana była w tym blasku. Patrzyła takim spojrzeniem... Tak niewinna a zarazem uwodzicielska. Siedziałem kilka kroków od niej, więc mogłem z łatwością obserwować jej cudowne oblicze. Cała była jak anioł. Nawet jej włosy były delikatnie falowane, długie i jasne, tak, jak na wszystkich obrazach przedstawiano aniołów. Nie wiem dlaczego, zainteresowała mnie. Może dlatego, że całość jej anielskiego wyglądu zaburzało jej nietuzinkowe ubranie? Prawdę mówiąc było ono po prostu dziwne. Zwykle młode dziewczyny ubierały się w proste suknie z kołnierzykiem, sweterki lub kolorowe płaszczyki. Ona natomiast miała na sobie spódnicę. Oczywiście nie zadziwił mnie sam fakt posiadania tej części garderoby, ale to jaka to była spódnica. Powiem tak... Była długa. Bardzo długa, wręcz nieprzyzwoicie długa. Pogniecione fałdy materiału spokojnie leżały na ziemi... Dziwny miała kolor... Mniej więcej przypominał on czerń zmieszaną z brudną zielenią. Nie do końca znałem się na modzie ale z pewnością byłem w stanie określić w ciągu krótkiej chwili, że owa sukienka znacznie odbiegała od kanonów ówczesnej mody. Kolejnymi elementami jej zaskakującego stroju był krótki sweter, który znacznie odkrywał jej szczupły brzuch oraz słomiany kapelusz. Zdumiewałem się widząc coś takiego gdyż, dobry Boże, był styczeń... Ludzie trzęśli się z zimna. A ona po prostu stała. Stała i patrzyła w dal. Była dość wysoka, zastanawiałem się czy nie ma podwyższanych butów, niestety nie zdołałem ich zobaczyć, ponieważ nieznajoma skutecznie zasłoniła je swoją nieziemską suknią. Bardzo trudno było mi zrozumieć jej gust ale dostrzegłem w niej coś więcej. Myślała o czymś, a ja w jednej sekundzie zapragnąłem znać wszystkie jej myśli.

wtorek, 30 września 2014

Intrygujące zdarzenia...

Serdecznie zapraszam do czytania mojej najnowszej pracy. Jest to proza, swego rodzaju opowiadanie,które mam nadzieję zamieni się w coś dłuższego. Pierwszy rozdział, ''Intrygujące zdarzenia''.


Był pierwszy stycznia 1970. Na dworcu panował półmrok. Ogromny chłód zawiewał zewsząd. Nie wiedziałem jak schować się przed tak zimnym wiatrem. Każda sekunda powodowała przeszywający ból... Dworzec był dość duży i przede wszystkim odkryty, mróz wręcz szalenie wdzierał się do środka. Chodziłem wtedy w te i we w te zastanawiając się po prostu nad sensem istnienia. To miejsce
napawało mnie strachem. Paraliżującym strachem.
Było tu ciemno. Cały dworzec był na prawdę obskurny. Coś było w nim niepokojącego choć sam nie wiedziałem co to mogło być...
Nie znałem takich uczuć. Co rusz po ziemi walały się niedopałki papierosów, strzępy jakichś kartek
Co jakiś czas przejeżdżał pociąg.
Wydaje mi się że byłem wtedy wrakiem człowieka. Tak na prawdę nie miałem jak skontaktować się z biskimi, nie miałem czym się okryć. Moje myśli były nagie. Nie szczególnie paliłem się do rozmowy z kimkolwiek ale sądząc po moim wyglądzie, każdy wiedziałby co czuję. Trudno było złapać oddech. Gdzieś po boku były toalety. A właściwie jakieś dziury w które większość podróżnych musiała załatwiać swoje potrzeby. Smród był nieziemski.
Pierwszy stycznia, pomyślałem. Kolejny pierwszy stycznia. Każda refleksja przynosiła strapienie. Nie wiedziałem co mnie czeka. Pierwszy stycznia, kołatały się w mojej głowie te dwa słowa.
Ciągle jednak żywiłem tę ogromną nadzieję, że wraz z nadejściem ''nowego roku'' może wszystko się zmieni, że znajdę rodzinę, braci... Może ktoś zauważy mnie, zapewni opiekę? Kim byłem?- W
głowie padały kolejne pytania.. Dokąd zmierzałem? Właściwie od dawna moje życie było nieuporządkowane. Nie było w nim miłości, bliskości, nie było radości czy rozrywek. Właściwie sam nie wiem jak żyłem. Wtedy chyba już niczego nie czułem. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Urodziłem się jako najstarszy z braci. W domu było nas dziewięcioro. Nie było łatwo być najstarszym, wcale nie. Doświadczenie bycia przykładem dla rodzeństwa a zarazem delikatnym opiekunem było trudne. Matka zmarła młodo... Miałem szesnaście lat. Od tego momentu nie było kobiety w domu. Nie było obiadów, świeżych serwetek na stole, nie było porannej kawy ani ciasta na deser. Jadaliśmy prosto. Czasem przyrządziłem dla braci jajka, czasem po prostu popijaliśmy mleko zapychając się wiejskim chlebem. Wtedy najmłodszy z braci miał dwa lata. Kolejni, szczerze mówiąc nie pamiętam. Nigdy nie zwykłem pamiętać dat urodzin. Dwóch braci było już chyba nastolatkami. Reszta to były dzieci. W domu zawsze było gwarno. Trudno więc było skupić się na czymkolwiek.
Matka na łożu śmierci błagała mnie bym zaopiekował się rodzeństwem. Nie potrafiłem jej odmówić... Co mogłem zrobić? Uciec? Nie wiem czy zdałoby się to na cokolwiek... Za późno było na ucieczkę. Zgodziłem się. Pewno tak czy siak, nie starczyłoby mi odwagi by odejść. Zbyt słaby byłem. Poza tym, kochałem ich. Na swój sposób ale kochałem. Nie było łatwo patrzeć na ich biedę. Ojca w zasadzie nigdy nie mieli... Rzadko wracał do domu. Raczej pił w pobliskim barze. Obraz nędzy i rozpaczy. Potrafił tak pić przez wiele dni zabawiają się przy tym z kobietami. Ja nie znałem tych kobiet. Ojciec raz po raz wracał do domu na kilka godzin, nie wiem czy to dobrze. Po prostu wracał. Czasem zdarzyło się, że spał w stodole a o poranku już go nie było. Nienawidziłem tego życia. Miałem szesnaście lat i żadnych przyjemności. Ciężko pracowałem. Prałem, gotowałem, trzeba było też uprawiać rolę. Niekiedy bracia pomagali w uprawach ale zwykle woleli oddawać się swoim zajęciom a ja zostawałem sam. Dopiero teraz jako czterdziestoletni mężczyzna zdałem sobie sprawę, ze przegrałem.


Ciąg dalszy nastąpi...

sobota, 2 sierpnia 2014

Zamilcz

Zlinczowany...
Ubiczowany....
W kałuży krwi myją ręce jego oprawcy...
Zbrodniarze, którzy tylko czekali na jedną małą pomyłkę.
Jezus milczał.
Nie mylił się.
Może warto zamilknąć choć nie jest łatwo...
Może milczenie będzie jedynym lekarstwem.
Jedynym ratunkiem dla tonącego 
w zimnym kłamstwie, brudzie słów...
W tak śmiałych i przepełnionych bezgraniczną i gorzką nienawiścią stwierdzeniach, 
które mogą uderzyć mocniej niż pięść.
Zamilcz kosztując słodkiego głosu serca. 
Zamilcz w pokorze serca mimo zadanego bólu. 
Jezus milczał.
Nie mylił się.
Nigdy.


piątek, 18 lipca 2014

Dusza poezji

Dziś proponuję zagłębić się w tekst mojego eseju o poezji.


W pragnieniach ludzkiej duszy zawsze jest coś głębszego. To jest coś, czego nie da się znaleźć na ulicy, nie da się znaleźć w przygodnej znajomości z kobietą czy mężczyzną, nie da się osiągnąć przez stan upojenia alkoholowego czy narkotycznego transu... Swego rodzaju pustkowie które sprawia, że nie czujemy się dobrze, że ogarnia nas smutek czy roztargnienie. Wieczna niepewność chwili, codzienność, szara rzeczywistość. Stan permanentnego niezaspokojenia duchowego, wiecznego pragnienia wody życia. Mówiąc o duszy mam na myśli sam środek ludzkiej egzystencji, to ''serce'' jakkolwiek je pojmujemy, które każdy z nas przecież ma, które niejako w nas ''siedzi''. Nasze osobowe ''ja'', ducha, którego Najwyższy tchnął w Adama stwarzając go z prochu. 
Cóż to znaczy? Czym jest ta głębia? Nie wiem, gdzie należy jej szukać, ale wiem, że jest zawsze niezaspokojona. To niezwykle silna część każdego i każdej z nas. Człowiek sam w sobie chyba nie jest w stanie ogarnąć tej pustki, tej głębokości i szerokości, tego pragnienia, które go wypełnia. Ale przecież każdy z nas je ma. Na świecie nie ma człowieka bez duszy. Jednakże nie każda dusza jest duszą poezji.
 Niewiele istnieje prawdziwych dusz poezji... Przeciętny człowiek nie snuje rozważań o życiu i śmierci, nie jest zaintrygowany szeroko pojętą sztuką, nie szuka wielkiej miłości, która może i by zapełniła tę duchową pustkę którą odczuwa. Przeciętny i pospolity człowiek nie sięga po wysokiej rangi lekturę, nie kontempluje godzinami istnienia Boga, nie rzuca się w oczy, nie pisze. Aczkolwiek chyba za dalekim posunięciem były słowa: nie pisze. Oczywiście, że pisze. Notatki z uczelni, listę kolejnych zakupów, zaproszenie na urodziny, kolejny głupi żart na facebookowym czacie. Najzwyklejszy obraz. Tak więc jednak piszemy. Tylko jak to pisanie ma się do duszy poezji? Tak na prawdę poezją w dzisiejszych czasach jest wszystko. Urywek marnego zdania wypowiadanego w pośpiechu do mamy przed wyjściem z domu też. Czyżby? Czy nigdy nie zastanawiałeś się jak poznać sztukę? Gdzie szukać tej całkowitej pewności, że na prawdę poezja jest poezją...? Gdzie mam spojrzeć skoro chcę ujrzeć prawdę? 
Patrz w głąb siebie. Znajdź to miejsce które tak usilnie pragnie czegoś więcej. Czego tak na prawdę chcesz? Usiądź i pomyśl: czy potrafię być poetą? 
W głębi mnie istnieje coś czego nie da się ukazać światu inaczej niż za pomocą szeregu bogatych i ujmujących metafor, epitetów czy porównań. Te środki, stylistyka, wybujałe rozważania i piękne słowa pochodzą z wnętrza choć świat zewnętrzny prowokuje i ubogaca je. Wszystko co zewnętrzne niejako przekształca moją rzeczywistość i unosi mnie w powietrze, w sferę marzeń i pragnień tworząc coś, czego sama nie potrafiłabym wytworzyć. Ludzie pytają, ile czasu powstaje jeden wiersz. Odpowiem, nie więcej niż pięć minut. Dlaczego tylko tyle? Przecież powinno się pisać dłużej! -odpowie ktoś z oburzeniem. Nie zrozumiem go. Przecież to wszystko już jest we mnie od dawien dawna. To było w moim sercu przez lata. Trzeba to tylko przepisać z mojej duszy na kartkę. Tak na prawdę najtrudniej jest usiąść i zdobyć się na odwagę by szukać w sobie tego wszystkiego. Nazywanie emocji czy uczuć nie jest rzeczą arcyłatwą. Natomiast przekazywanie tychże emocji w sposób poetycki jest znacznie prostsze. Może dlatego, że w tym momencie tylko sam poeta wie co jak nazwał. Pisząc, dusza poety tworzy własny język, taki, którego jeszcze nie ma. Poeta tworzy własny świat, świat swoich wyobrażeń w którym w gruncie rzeczy tylko on jest zamknięty. W nim jest czas na wszystko. Można do woli rozmyślać, snuć plany. Tylko w tym świecie człowiek zamyka się w tej pustce i bezgranicznym pragnieniu ''więcej''.
Także i sama poezja ma duszę. Ktoś może powiedzieć: to niemożliwe, nie zgodne z chrześcijaństwem, to bzdura!  A jednak. Poezja stworzona przez szereg różnych okoliczności które sprowokowały poetę do sięgnięcia po pióro i papier ma duszę. Można powiedzieć, że duszą wiersza, jest sam poeta. Ten jakże znienawidzony przez licealistów podmiot liryczny jest w tym momencie tak ważny! Poeta jakgdyby wchodzi sam w swoją sztukę sycąc się nią i napełniając. Przez swoje własne emocje ma tą moc stwórczą, tchnienie życia jakim obdarza swoje wiersze. W tym właśnie momencie zawsze dziwię się ludziom, którzy tak lekko podchodzą do poezji. Powinno się czytać ją ostrożnie, z nabożeństwem. Powinno się obdarzać ją szacunkiem i miłością gdyż w przeciwnym razie bezcześci się duszę czyli samego poetę. Teraz już jasne jest, że traktując poezję źle, wyrażamy brak jakiegokolwiek poszanowania dla jej autora. Nie jest to moją ani niczyją sprawą osądzać czy dany wiersz jest ładny czy brzydki. Za to sprawą każdego z nas osobno i nas jako społeczeństwa jest dostrzeżenie w każdym tekście tej głębi jaka w nim jest. To niesamowite, że każdy autor, pisząc, daje nam klucze do tego niezwykłego świata, którego on sam stwarza. Każde słowo to jeden krok dalej, posunięcie się mały kawałeczek do przodu i odkrywanie czym jeszcze poeta może nas zaskoczyć. 
W pragnieniach ludzkiej duszy zawsze jest coś głębszego. To jest coś, czego nie da się znaleźć na ulicy, nie da się znaleźć w przygodnej znajomości z kobietą czy mężczyzną, nie da się osiągnąć przez stan upojenia alkoholowego czy narkotycznego transu... Sztuką jest to, by głębia pozostała głębią, by tajemnica nie została odarta ze swojej godności. Sztuką jest odnaleźć sens w duszy poezji, zatrzymać się na chwilę w swojej własnej duszy i wiedzieć, że nikt i nic nie zapełni tej pustki jeśli my będziemy zamknięci na nowe, może lepsze doświadczenia, na nową miłość, nową sztukę.

niedziela, 13 lipca 2014

Fire inside me

Paliła 
Tak bardzo palący uścisk jej dłoni...
Wypalała moje wnętrze jednym słowem, jednym gestem.
Byłbym w stanie rzec:
Jednym spojrzeniem nienawiści spaliłaś me serce...
Istotnie.
Przegrałaś w tej grze
To tylko gra...
Samotność, bezpruderyjne spojrzenia
Karcąc samą siebie dokonała zagłady jego... Kogo?
Ukochanego, wszechwiedzącego, zachwycającego
Oszukała mnie...
Tania wariatka paląca tanie papierosy 
Niczym obłąkana chwyciła mą dłoń i wbiła w nią paznokcie
Z całej siły...
Popłynęła krew.
Czerwień jej ust zmieszała się z krwią. 
Zabiła... 
Dotyk spotęgował bicie serca 
Ogień jej ciała oparzył moją duszę.
Płonę.

czwartek, 26 czerwca 2014

Nienasycona

Zachęcam Cię, jeśli czytasz mojego bloga, zostaw choć jeden komentarz, uwagę, Twoje osobiste przemyślenie na temat wiersza. Zawsze jest to w jakiś sposób budujące. O dzisiejszym wierszu mogę powiedzieć, że jest inspirowany moim stanem, nastrojem, który mam już przez jakiś czas.




Nienasycona
Zmieniła barwę swoich oczu na czarną
Miała chyba szaro-zielone?
Nie pamiętałem.
Nietuzinkowa?
Niepokonany umysł wzniósł poza wyobraźnię...
Głębia z jej serca wypełniła pustkę mojego.
Nie chciałem słyszeć jej płaczu...
Powiedziałem więc: przestań!
Wolałem skryć się niczym Adam,
zalękniony swoją nagością.
Taki jest mój sposób na złe myśli.
Chciałem zadać ból, świadomie...
Nie pierwszy raz.
Śniła mi się wczoraj i dziś.
Nie umiem zrozumieć...
Przywiązanie?
Strach? 
Czy ktoś ochroni mnie przed złem?
Błądzę w wielkim zagubieniu...
Panie daj poznać Twą wolę!
Daj poznać bo zapomnę...
Zapomnę o blasku księżyca,
zapomnę o blasku słońca.
Znów słyszę Twój głos...
Czy dasz mi choć najmniejszy znak?
Przez mgłę widzę że brak mi czegoś...

wtorek, 24 czerwca 2014

Prawdziwie nieprawdziwa...

Musisz sprawiać, że się czuję tak, jakby nic ze mnie nie pozostało?


Zawsze prawdziwy, sprawiedliwy, niepokonany.
Rozdarł szatę przez środek na dwoje...
Niesprawiedliwy stał się.

Pozorna miłość zaledwie w kilka godzin straciła wartość.
Pokonałam niepokonane, starłeś prawdę.
Iluzją stały się wspomnienia.
Brak. 
Snu, powietrza...
Cierpienie przesiąka bólem życia.
Panie! Czy pragniesz krwawej ofiary?
Nie...
Więc dlaczego zraniłeś?
Chciałam być, żyć, trwać...
Obiecał. Pochopnie? 
Dziwne okoliczności to sprawiły.
Wiesz przecież do kogo mówię
Czujesz moje słowa jak rysują uczucia w Twoim sercu.
Wiesz, że Ty to właśnie prawdziwy Ty. 
 
Dziękuję, że jesteś w mojej pamięci i myślach...
Tu trwa nasza relacja, nasza radość i noc
która jaśnieje blaskiem wschodu słońca.
Bez ustanku czekam na dzień w którym powiesz:
Żyję, już nie musisz się bać, nie musisz płakać
bo jestem przy Tobie i wszystko zrobię 
by nie zadać bólu po raz kolejny.
Sobie i Tobie. 
Jak można nazwać to, co się dzieje?
Nadzieje odeszły. 
Ale nie na zawsze.
Przyjdzie chwila gdy Cię odnajdę, nie bój się...  
To nie potrwa wiecznie...
Chwile przejdą bardzo szybko.
Wierzę, bo moja dusza w Panu zazna ukojenia.
Nić duszy niech nas połączy...
Tak, by nie rozerwał jej jeden podmuch wiatru...

poniedziałek, 16 czerwca 2014

W gorzkich wspomnieniach

Zaczarowany świat przemknął przez palce.
Niezupełnie dobrze zrozumiałam.
Możliwe, że przerażenie spowodowało śmierć. 

Kilka zdań rzuconych w ciemną noc 
spowodowało zamęt w mej głowie. 
Czyżby nie żył?
Wiesz, tak na prawdę czuję jakbyś umarł.
Opowiadam smętną historię o miłości,
której tak na prawdę nie było.
Wszystko tak bardzo przewidywalne.
Gorzkie pocałunki, tanie dramaty. 
Dlaczego muszę tego słuchać?
Dlaczego muszę patrzeć na to światło, 
które wypala we mnie moje pragnienia?
Zraniona przez blask. 
Nie chcę wypowiadać imion,
nie chcę łamać serc. 
Pomóż mi roztopić ten lód, 
przekroczyć tą ciemność serca. 
Przecież sama nic nie mogę. 

Możliwe, że jedno słowo za mało.
Choć raczej jeden gest za dużo. 
Nie nauczyłeś się hamowania. 
Chciałeś przeżywać, latać, krzyczeć. 
Nie chciałam! -
pusty slogan
       ...
Czym stała się wina?
Gdzie jest granica?
Zobaczysz mnie jeszcze. 
Nie wiemy kiedy, lecz stanie się. 
Twój złowrogi śmiech pojawi się w moim życiu. 
Nie raz. Nie dwa razy. 

niedziela, 15 czerwca 2014

Łam granice

Nieuchronnie nadchodzi ten czas
Nie ukryjesz się
Pustka Twoich oczu wypełniła już całą możliwą przestrzeń
Ukryj się w niej
Pragnę pomimo strachu w niej tkwić na wieki
Zabrać cały ból

Pozwól mi żyć prawdziwie
Pozwól na ten blask
Uwierz, gdy znajdziemy się w tej pustce 
już nigdy nie będziesz cierpiał
Proszę, pozwól żyć bez lęku

Błagam byś był w tym mroku mimo że koniec jest blisko
Jesteś tak daleki
Tak przesączony brutalnością swego umysłu
Tak nieprawdziwy
Tak niedostępny i nieprzewidywalny

Nie przekraczaj granic 
Łam je tak by ich nie było

środa, 16 kwietnia 2014

Breath of heart

W pochmurny dzień-
zatopiona we mgle. Zabrałam się w podróż.
Idę morską przystanią, brzegiem słonej wody.
Słabo-silna, gorzko-słodka.
Tak nie podobna do siebie.
Tak bezwzględna.
Wiesz mój drogi jak mi jesteś drogi?
Urokiem zauroczona, w myśli Twe wpatrzona
Biegnę. Z całych sił... Dokąd?
Kochałam. Kochałam tak, że nie mogłam uciec.
Nie było ucieczki od Ciebie..
Dlaczego nie odszedłeś gdy jeszcze był na to czas?
Teraz go nie ma.
Cud życia przemknął tak szybko przed oczami.
Czy ty też to czułeś?
Kiedy zorientowałeś się, że jestem, jaka jestem,
że żyję więc jestem?
Kiedy w końcu przestałeś zadawać sobie te nietrwałe pytania
kim dla mnie jest właśnie ONA?
Kiedy postanowiłeś powiedzieć ''tak'' uczuciom,
których przecież nigdy byś nie oszukał.
Próbowałeś kłamać swoje serce, umysł, marzenia.
Tak. Ulotna emocja zasiała w Tobie lekki ból.
Trzymałeś ją na uwięzi. Nie pozwoliłeś wzlecieć do nieba.
Nie ukryjesz się.
Oboje wiemy, że nic gorszego przecież nie może się stać.
Zatopiona w błękicie Twoich oczu czuję przecież Twoje bicie serca.
Jest jak moje. Ciche lecz przepełnione ciepłem.
Dlaczego patrząc na Ciebie widzę głuchą i tępą pustkę?
Dlaczego nie da oszukać się przeznaczenia?
Dlaczego nic nie zdarza się przez przypadek.
Nic nie da to pytanie. Ale ono powróci. Powrócisz też Ty.
Znajomo-nie znajomy. Tak bardzo zamknięty.
Zarazem szalenie intrygujący.
Chwaliłam Pana za życie,
lecz cud życia przemknął tak szybko przed oczami.

czwartek, 13 marca 2014

Krwawy wybór


W tym właściwym stanie.
Nie, właściwie to nie stan
Jedynie sposób czy środek na przetrwanie.
Sto myśli ale raczej nie na Twój temat. 
Wierzysz w raj? 
Zepchnięci do piekieł. 
Oszukałaś, kłamałaś. 
Nic nie poradzę.
Moje serce się nie zmieni ale swoje zmieniasz.
Bezwzględność, kolejny bezsensowny krok w Twą stronę
Chyba zwariowałam. 
Już emocję nie znajdują ujścia w metaforach 
Pozwól jej odejść w tym błękicie nieba
W tym niespełnieniu. 
Pozwól jej odejść wolnej.
Tak, aby już nic gorszego nie mogło się stać
Tak, aby cierpienia już nie było. 
Życzę Ci, abyś nigdy nas nie opuściła-
życzenia zawiodły. 
Nie wystarczyły te chwile.
Radość i zrozumienie już nie wystarczają. 
               
Po prostu nic się nie wydarzyło. 
Żyjemy jak gdyby życie nie miało miejsca. 
Bo to tylko raj, który przeminął. 
Mogłabym powiedzieć ''opuściłeś mnie''
Ale paradoksalnie jesteś mi bliższy. 
Bo łączę Twoje cierpienie z moim. 
Ból dzielony połową bólu, 
radość dzielona podwójną radością. 
I z Tobą tak miało być. 
Lecz miałaś wybór.
I dokonałaś krwawego wyboru. 
Takiego, którego nigdy nie zmienisz.

wtorek, 28 stycznia 2014

Marne słowo -kocham-

Tekst piosenki która znajduje się poniżej

1.Czasem jest taki czas, gdy iskra w oku to za mało
Czasem jest taki czas, gdy wszystko staje się trudniejsze
W ten czas, moje życie znajduje się ponad chmurami
W ten czas, dalej niż trzy metry nad niebem
W ten czas, głębiej niż piekielne wrota 
Tej szerokości i głębokości nie pojmie nikt

Ref. Ta jedna chwila - tylko Ty ją znasz
Ta chwila - głuchego milczenia
W niej wpatruję się, w Twoje serce a Ty w moje 
Tej chwili, nie odbierze nam nikt.
To, co najbliższe nam rodzi się w milczeniu.
To, co najbliższe naszym sercom w słowa nie ujmiesz. 
Marne słowo ''kocham'' ''ciebie mi brakuje'' 
Bo w oczach pokażesz to mi..

2. Choćbyś była sto mil, lub dalej stąd 
trwać będziesz w mym sercu.
Choćbyś była, zamknięta i obojętna
Tych chwil, nie odbierze nam nikt. 
To trwa, jesteśmy dziś w tamtym miejscu. 
Przecież sama wiesz, co trwa. 
To trwa i nic więcej się nie liczy
Pusty ogród widzę z balkonu. 

Marne słowo "kocham"



Przepraszam za złą jakość no i nie dostrojoną gitarke.
Autorem zarówno słów jak i muzyki jestem ja.

środa, 22 stycznia 2014

Emotionally frozen

Emocjonalnie zmarznięci. 
Nie wiem czy przez chłód ich serc, lód słów czy wrogość białej nocy. 
Emocjonalni i słabi. 
Podlegli władzy, służbie, sobie na wzajem. 
I chyba polegli. 
Nikt nie widział już później ich zmarzniętych emocji
lodowatych słów, niespełnionych pragnień. 
Zbyt wiele spodziewano się, zbyt krótko to trwało. 
Nie bez przyczyny odeszli. 
Zbyt wiele słów padło w pustą i zimną przestrzeń.
Kłęby ciepła popłynęły z ich ust w tak niedostępnej sferze.
W sferze chłodu, w sferze bezprecedensowych zaklęć i klątw, 
w sferze nieogarnionej ciemności. 
Nawet wyrafinowane wulgaryzmy nie oddają Twego gniewu, wiem.
Zamilcz kochanie, zamknij swe usta i śpij słodko.
Przecież po co ranić, po co zadawać ból 
lecz z drugiej strony po co się przed nim ukrywać? 
Artistic photo made by M
Kto jest spragniony niech przyjdzie - powiedziałeś.
Nie będzie już pragnął na wieki. 
Pójdź. 
Nie chowaj się.
Znajdzie Cię wśród tej ciemnej nocy, zamarzniętego lub spalonego...
Pójdź. 
Więcej nie możesz zrobić. 


czwartek, 16 stycznia 2014

Błogi i spokojny... Romantyczno-liryczny.

Tak bardzo znane, dokonane
ukochane i niewypowiedziane uczucie zapomnienia.
Zgaszenie, ukojenie, przepełnienie. 
Ale czy nie-spełnienie? 
Z każdym oddechem, 
wdechem i wydechem. 
Rozpalony papieros, dym wypuszczony.
W blasku słońca, świec
liryczny czy też romantyczny...
Łyk gorzkiej herbaty.
Pisanie o niczym nie jest pisaniem? 
Przecież wiesz. 
Dziś wielki spokój, wycieczka nad morze, 
dziś nie przełknę ani kawałka czekolady.
Dziś życie jest słodkie samo w sobie. 
Romantyczno-liryczny.
Kochałam cię gdy jeszcze kochałam za bardzo. 
Malowałeś paznokcie u mych stóp.
Kolor malinowy.
Doceniłam wysiłek, krok i skok.
Nie wiem czy to oszołomienie związane z namiętnością
czy zwykłą chwilą. 
Nie zmieniaj chwil nigdy.
Ostatecznie na sekundę.
Na więcej nie. 
Zapach perfum zabawnie drogich czuć nawet nocą. 
Klimat przeraźliwy, błogi. 
Tamtego wieczoru panował półmrok.
Lekki styl, stary szyk. 
Rozmazany kolor twych ust...
Namaluj ten obraz.
Wspaniały kadr, zbliżenie, pocałunek. 
W tym stylu gnaj. 
Aż do końca.