czwartek, 21 listopada 2013

Zaduma, zadufanie, uprzedzenie, bez słowa.

Żal wielki, nieodparty, nieodkryty.
Ból z powodów małych i nietrwałych.
Mam żal.
Ogromny, że nie chciałeś latać.
Zbyt wielki bo nie chciałeś pływać.
Tonąć i topić się. W marzeniach.
W bezdennym oceanie.
Czuję że Twoje oczy stały się puste.
Mogę z łatwością to poczuć.
Dlaczego nie płoniesz ogniem tak gorącym?
Chcę wrażenia ! Chcę odlotu.
Błagam uśpij mnie w swoich ramionach.
Otocz podmuchem wiatru.
Podejdź.
Odezwij się.
Choćbyś miał kłamać.
Spójrz.
----------------------------------

Słowa jak ptak unoszą się nad moją głową.
Mają pióra miłości, dziób wiary i ogon nadziei.
W słowach magia Twojej osoby tkwi.
Jesteś pustkowiem, pustynią, polaną pełną kwiatów i niebem.
Jak mam Ci nie ufać?
Powietrze zatrute jest tymi słowami. Tymi, które mają pióra i ogon i dziób.
Słodkie i rozkoszne są. Dlatego on jest słowem. A słowo staje się Tobą.
Czy na marne uwierzyłam?
Chyba tak. Chyba na nic się nie zdała wiara bo nie była pełna.
Intrygujący jest świat słowa. Słowem opisuję Ciebie.
Oczy niebieskie, włosy brązowe. I jesteś.
Namalowany dziobem ogonem i skrzydłami.
Miłością, nienawiścią i kłamstwem.
Wdzięczny, lekki i wspaniały.
Odszedłeś samotnie ale zostało mi nasze sześć tysięcy słów których zmazać nie potrafię.
Może Ty powiesz - usuń.
Może ja powiem - przebacz.
Przebaczę i zapomnę.
Zakocham się i zniknę.
Wtedy zasłona przybytku rozedrze się i wejdę.
W sukience lekkiej, przed kolano.
Nie powstrzymasz się. Bez słowa.

środa, 20 listopada 2013

Ekspresyjno-ekstrawertyczna, double love !

-----
Wyobrażeniem nadaję kolor. 
Ekspresyjno-ekstrawertyczny. Bordowo-modny.
Oczy piwne lub jakieś. W żyłach popłynął alkohol.
W dłoni trzyma papierosa.
Najpospolitszy obraz... Za słaby.
Nie dla mnie. 
Potrzeba ciągłych wrażeń. 
Silniejszych uczuć, większych emocji, uniesień. 
To w mojej duszy. 
Nie-subiektywna, jeszcze mniej obiektywna. 
Latająca, czasem śpiąca, poetycko dorastająca. 
Nie masz dokąd iść? Dlaczego sama? 
Pół-przytomna, blada. Obraz maluję błyskawicznie. 
Drę rysunki, drę uczucia. Zwykłe. Papierowe. 
Jeden moment - nie przekonasz mnie. 
Już za późno. Jest narysowany. 
Ciemna zieleń - Artysta. 
Może zwykły, dla mnie niezwykły. 
Prostak nie zrozumie, uczony nie pojmie. 
Odnów, rozpal, zapal. 
Zapalniczka czy zapałka? 
Nie wiem. Słowa nie mają znaczenia. 
Wrażenie upadło, uczucie wygasło, emocje zniknęły.
Uniesienia opadły.
Płótno podarłam. 
Ekspresyjno-ekstrawertycznie. 

-----
 Walcząca z tygrysem, nieśmiała. 
Mimo bólu, mimo wszystko, zawsze wytrwała. 
Podeszła do lustra, tęcza rozbłysła -
Widziała. 
Impresja. Najdelikatniejsze brzmienie.
Akustyczne, wręcz MISTYCZNE. 
Za późno by kłamać. Za późno na zamianę miejsc. 
Chyba dorosła, lecz jeszcze nie dorosła. 
Może nie-dojrzała. 
Z pozoru NIE - tak mylą pozory. 
Gra słów, gra zmysłów, słowa lubią grać.
Ona też gra. 
Jej życie to gra. 
Artystka a może mała dziewczynka. 
Zawsze piękna, zielonooka, różowa. 
Lecz nie zna wartości. 
Czasem wyzbyta moralności. 
Zawsze wbrew normalności.


Don't know, don't go, don't love

Nie będę mówić znam - bo nic nie jest mi znajome.
Nie powiem przebacz - bo wszystko jest niezawinione. 
Nie powiem kocham - bo to snem się wydaje.

Sugeruję wiele. Zaprzątam Twoją głowę sprawami prozaicznymi. 
Mieszko, Krzywousty, Napoleon - Nie znam ich. 
Dorosła jestem wiekiem ale jeszcze nie dorosłam. 
Dojrzali ludzie wokoło mnie 
lecz przy mnie pustka, nie ma nikogo. 
Gdybyś wiedziała jak bardzo się mylisz, 
dziewczyno, dokąd idziesz!
Słowa bez celu, sensu, znaczenia. 
Historia życia zamiast życie historią. 
Upada ona zamiast wznieść się wysoko. 
Przeszedłeś blisko. Nie oglądałeś się za siebie.
Ja stojąc obok nie mogłam Cię dotknąć bo byłam daleka. 
Przebaczenie nastąpiło lecz żal pozostał w Twojej duszy. 
Przekroczyłeś granice, zawiodłeś, kłamałeś, raniłeś. 
Oboje oprawcami, oboje ofiarami. 
Niewielkie wojska niemieckie wkroczyły i zabiły. 
Oboje zabili. 
Śmierć nas nie ominęła, nie odeszła, nie uniknęliśmy. 
My. Tacy my jak zawsze. 
Odpłyń ze mną kochanie, teraz i na wieki. 
Odpłyń ze mną. Co będzie, to będzie. 
Przecież nic nie jest ważne. 
Zbyt słaby byłeś by pływać. Po jeziorze, zwyczajnie. 
Unieść się nad ziemię. 
Unieść się ponad wodę. Unieść się z wiatrem. 
Nie znany mi już jesteś, obcy.
Wciąż tak tajemniczy lecz śmiesznie prosty. Tak trudny zarazem.

I'm losing control..

Wokół mnie panuje ciemność. Mroki nocy otaczają mnie zewsząd. 
Kroczę w tej nocy i tracę kontrolę. 
Widzę ciemność dookoła siebie, a właściwie tylko wielką pustkę.
To tak, jakby ciemność mnie pochłaniała. 
Czuję się tak, jakby ona była celem i sensem życia. 
Poza wielką pustką nic więcej nie ma. 
Tkwię w jednym punkcie, w martwym punkcie tęsknoty. 
Nie ma już kolorów, blasków, jasności i tęczy. 
Nie ma ani kropli słodyczy. 
Tylko lęk, grzech, śmierć i samotność.
Czuję się tak, jakby Twoje wieczne światło zawiodło. 
Tak, jakby nie było ratunku dla ginących. 
Czy to jest ta noc? Wieczna noc bez Ciebie?
Ta noc bez jasności? Bez Twojego promienia światła?
Czy moje życie straciło sens?
Zadaję sobie kolejne pytania. 
W oddali słyszę Twój głos.
Gdzieś daleko w swoich wspomnieniach widzę Twoją twarz.
Czuję ciepło Twojej dłoni. 
Nie mam żalu, że odszedłeś. 
Noc jest mi światłem.